14. Matko Berdyczowska,

w naszych niepowodzeniach i zniechęceniach,

Ciebie błagamy

 

W Ewangelii Jezus mówi nam: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być Moim uczniem. Kiedy indziej, zwracając się do wszystkich obecnych, powiedział: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje.

 Pan zwraca się do wszystkich i mówi o Krzyżu codziennym. Słowa Jezusa zachowują do dziś swoje znaczenie. Są to słowa skierowane do wszystkich ludzi, którzy chcą iść za Nim, gdyż nie ma chrześcijaństwa bez Krzyża. Chrześcijaństwo, z którego chciano by usunąć krzyż, byłoby pozbawione siły i nazwy. Ucieczka przed krzyżem oznacza odwrócenie się od świętości i radości, ponieważ jednym z owoców duszy jest zdolność do kontaktu z Bogiem i innymi ludźmi. Jest rzeczą normalną, że spotykamy krzyż w codziennych drobnych przeciwnościach, w pracy, szkole czy we współżyciu z innymi. Mogą to być trudności finansowe, ciężkie i bolesne choroby, trudny charakter czy śmierć umiłowanej osoby. Te codzienne przeciwności powinniśmy przyjmować z wielkodusznością, ofiarując je Panu w duchu zadośćuczynienia. Nie narzekając, gdyż narzekanie często oznacza odrzucenie krzyża.

Najlepszym przykładem w cierpliwym znoszeniu przeciwności losu, z pełnym i ufnym poddaniem się woli Bożej jest Matka Najświętsza. Patrząc na jej życie zobaczymy, że Bóg nie szczędził jej cierpienia i krzyża. Te Jej cierpienia pobożność ludowa nazwała „Boleściami Matki Bożej”. Ona jako Matka Boga, nie odrzuciła ofiarowanego Jej cierpienia, nie buntowała się, nie zniechęciła się, a okazji do tego było w Jej życiu wiele. Już w chwili zwiastowania mogła odrzucić propozycje Archanioła, bo nie do końca rozumiała, czego wymaga od niej Bóg. Miała wątpliwości, co zrobi w tej sytuacji św. Józef Jej oblubieniec? Potem samo narodzenie Jezusa, w jakich warunkach, w stajni wśród bydląt czyż nie mogła zażądać czegoś bardziej godnego człowieka? Na tym nie koniec, trzeba było uciekać do Egiptu przed Herodem, przez pustynię w niepewne. Po powrocie zamieszkali w Nazarecie i gdy wydawało się, że nareszcie życie Świętej Rodziny układa się normalnie, podczas pielgrzymki do świątyni Jerozolimskiej Jezus się gubi! Matka zgubiła swoje dziecko! Z bólem serca przez trzy dni Go szuka, a gdy Go odnalazła słyszy zaskakujące słowa „czemuście mnie szukali?”. Wreszcie nadchodzi czas, kiedy dojrzały już Jezus zostawią ją i rozpoczyna swoją działalność. Dochodzą do Niej głosy, że faryzeusze czyhają na Jego życie, że chcą Go zabić, Jego – Jej dziecko! I w końcu szczyt boleści – Wielki Piątek – gdy staje pod krzyżem jako Mater Dolorosa - Matka Boleściwa. Znosząc niezmierzone swoje boleści mężnie i z ufnością, bardziej aniżeli wszyscy wierni jako prawdziwa Matka, dopełniła na ciele swoim, czego niedostaje cierpieniom Chrystusa, za ciało jego, którym jest Kościół.

Kontemplując tę Matkę, której duszę przeszył miecz boleści możemy zwracać się do Niej w naszych niepowodzeniach i zniechęceniach, bo tylko Ta, która współcierpiała ze swoim Synem potrafi zrozumieć ból i cierpienie człowieka. Potrafi go podnieść na duchu, dodać siły i łaski, gdy poddaje się zniechęceniu i przeżywa niepowodzenia.

 

Imię Twe, Maryjo, litością słynie;

Tyś nam pociechą w każdej godzinie,

Gdyśmy ściśnieni bólu cierniami:

Ucieczko grzesznych, módl się za nami!

 

Amen.